You are currently browsing the tag archive for the ‘integracja’ tag.

Po drugiej stronie Odry, u naszych niemieckich sąsiadów, miały ostatnio miejsce trzy bardzo interesujące wydarzenia, potwierdzające, że kurczowe trzymanie się mitu multikulturowego raju jest nie tylko nieefektywne, ale bardzo niebezpieczne. Państwowa telewizja ARD wyemitowała ostatnio nocą późną, aby nikogo nie zbulwersować, dokument na temat sytuacji w szkołach w Nadrenii i Północnej Westfalii. Przedsięwzięte środki zapobiegawcze nie spełniły swojej roli i materiał traktujący o tragicznej sytuacji niemieckich dzieci w szkole w Essen (Hauptschule Karnap), gdzie większość stanowią muzułmanie, wstrząsnął opinią publiczną. Regularne bicie niemieckich dzieci, prześladowania, zastraszanie ich i szykany, to dzień powszedni w tej placówce. W szkole utworzyły się dwie grupy, jedna licząca 70 % dzieci, złożona z imigrantów z Bliskiego Wschodu (Liban, Turcja) i druga 30 %, złożona z autochtonów. Nie trudno się domyślić, kto prześladuje kogo.

Jakby tego było mało, na listach niemieckich bestsellerów święci tryumfy „Koniec cierpliwości”, książka berlińskiej sędzi Kirsten Heisig traktująca o zdziczeniu młodych imigrantów napisanej na podstawie jej doświadczeń z pracy w sądzie rodzinnym w Neukölln – okrytej złą sławą imigranckiej dzielnicy Berlina. Heisig, która zasłynęła wprowadzeniem w swoim sądzie tzw. modelu Neukölln, za co piętnowano ją jako nadgorliwego i rasistowskiego potwora, ostatnie poprawki do książki wprowadziła na kilka dni przed swoją śmiercią. Miesiąc temu autorka popełniła bowiem samobójstwo.

Jednakże kroplą, która przelała czarę goryczy było opublikowanie badań przeprowadzonych przez Christiana Pfeiffera z instytutu badań kryminologicznych w Dolnej Saksonii, które jednoznacznie wykazały, że chłopcy dorastający w pobożnych muzułmańskich rodzinach przejawiają o wiele większe skłonności w stronę używania przemocy. Badaniami objęto 45,000 nastolatków z 61 miast z terenu całych Niemiec, a ich wyniki wskazują dobitnie, że im bardziej jest ktoś pobożnym i gorliwym muzułmanin, tym większe prawdopodobieństwo, że nie zrozumie o co tak naprawdę chodzi w religii pokoju. Nawet kiedy inne czynniki były brane pod uwagę, zależność pomiędzy pobożnością i przemocą była najsilniejsza. Ponieważ jednak występowała ona jedynie w przypadku muzułmanów płci męskiej, gdyż młode muzułmanki nie odróżniały się od dziewcząt innych wyznań pod tym względem, Pfeiffer doszedł do wniosku, że nie zachodzi tu bezpośrednia przyczynowość a jedynie pośrednia korelacja. Oczywiście takie zapewnienie są z jednej strony wynikiem nieznajomości nauk Koranu, który nie tylko sankcjonuje użycie przemocy, ale także sprowadza kobiety do bezwolnych podistot, z drugiej zaś, politycznie poprawnościową polisą ubezpieczeniową.

Pustotę owych frazesów pod publiczkę obnażają liczby: młodzi muzułmanie wykazywali skłonności do przemocy dwa razy częściej niż ich chrześcijańscy rówieśnicy. Jednak nie tylko ten wskaźnik był najwyższy wśród najbardziej religijnych wyznawców Mahometa, dodatkowo zaobserwowano bowiem, że oni też czują się najmniej zintegrowani z niemieckim społeczeństwem – jedynie 14.5% bardzo religijnych młodych Turków (nota bene stanowiących większość wśród muzułmańskich nastolatków) powiedziało, że czują się „Niemcami”, pomimo tego, że 88.5% z nich urodziło się i wychowało w tym kraju.

W wywiadzie dla Süddeutsche Zeitung Pfeiffer szybciutko zapewnił, że nie jest żadnym wstrętnym rasistą ani „islamofobem” i że wyniki jego zdumiały najbardziej i uważa, że za obecny stan rzeczy należy obwinić sprowadzanych z zagranicy imamów oraz sposób w jaki Niemcy traktują muzułmanów. Zła wiadomość drogi panie Pfeiffer – pomimo tego, że coś takiego, jak „islamofob” nie występuje naturze, czcze zapewnienia nie uchronią pana przed zostaniem okrzykniętym takowym właśnie. W kraju podzielonym między dwa równoległe społeczeństwa, nie bardzo da się siedzieć okrakiem na palisadzie.

Kampf im Klassenzimmer jest szybko usuwany z serwisu youtube, można jednak szukać kopii dokumentu pod tym, lub angielskim tytułem: Clash of civilisations in the classroom – German pupils in the minority.

Policja Nadrenii Północnej Westfalii zaszokowała Niemców w tym tygodniu oświadczając, że zamierza sprowadzić posiłki pod postacią policjantów Tureckich. Rolą owych importowanych wzmocnień ma być patrolowanie niebezpiecznych ulic w dzielnicach zamieszkiwanych przez emigrantów. Nie powiedziano tego głośno, nie ma tego na piśmie, ale decyzja ta jest ostatecznym przyznaniem się władz niemieckich do tego, że sytuacja na obszarach zamieszkiwanych przez „niemieckich” Turków wymknęła się spod kontroli. Die Welt podał, że podczas patrolu tureccy funkcjonariusze mają nosić własne mundury, będzie im także zawsze towarzyszył niemiecki kolega.

W Niemczech (wg. oficjalnych statystyk!) mamy obecnie 3.5 miliona muzułmanów, z czego 2.3 szczyci się tureckimi korzeniami. Nie wiadomo ilu konkretnie muzułmanów szczyci się tym, że żyją niejako poza strukturami i de facto prawami państwa Niemieckiego bytując jednakowoż w jego granicach, jednakowoż decyzja o sprowadzeniu tureckich sił porządkowych świadczy o tym, że ich liczba musi być spora. Z drugiej strony niemieccy policjanci mają ręce związane polityczna poprawnością: jeśli ich postawa jest zbyt stanowcza, wpływowe w Niemczech lewicowe media natychmiast krzyczą o „rasistach” i „nowej wersji Gestapo”. Natomiast po każdym nagłośnionym wybuchu przemocy, niemieccy policjanci są oskarżani o brak reakcji i nie brak dostosowania do potrzeb wspólnoty mieszkańców. Wielu rodowitych Niemców nie oskarża jednak policjantów za obecną wstydliwą decyzję, raczej za utratę kontroli nad terytorium własnego państwa obwiniają polityków. Żaden z nich nie został jednak pociągnięty do odpowiedzialności.

Za bezhołowie panujące w niemal każdym większym niemieckim mieście obwiniana jest także wyniszczająca polityka emigracyjna. Zdanie to potwierdził nikt inny, tylko sam Helmut Schmidt, kanclerz Niemiec w latach 1974-1982. Oceniając zniszczenia jakie w tkance społecznej poczyniła masowa emigracja, Schmidt powiedział, że tureccy pracownicy, którzy masowo zaczęli napływać do kraju w latach 60, nigdy nie powinni zostać wpuszczeni. A kiedy podobne słowa są wypowiadane przez socjalistę rangi Schmidta, nabierają one znaczenia.

Osobiście nie wątpię, że sytuacja jest zła, może nawet gorsza. Podobne historie dzieją się także i we Francji, Holandii oraz Belgii i Danii (nota bene w tym ostatnim kraju obcięto socjal więc spora część „duńskich” Turków przeniosła się do nowej, lepszej ojczyzny, i.e. Niemiec). Nie rozumiem jednakowoż czemu ze wszystkich służb policyjnych właśnie Turków zdecydowali się poprosić o pomoc. Sama skierowałabym się raczej w stronę policji z Rio de Janeiro, szczególnie zaś oddziału Eaquadro Le Morte. Ci chłopcy wykonali kawał dobrej roboty permanentnie rozprawiając się z kryminalną działalnością w swoim mieście, a coś mi mówi, że właśnie tego Niemcom potrzeba: sprawdzonych rozwiązań.

Nowa flaga Niemiec?